sobota, 4 czerwca 2016

Być może.

Muzyka  - Polecam tę piosenkę, choć jedynie mogłam ją znaleźć w wersji na przyśpieszeniu. Oryginał jest tysiąc razy piękniejszy.
~
Być może jest właśnie lepiej tak jak jest,
Możliwe, choć możliwe  też, że nie.
I  być może istnieje ktoś lepszy niż ja,
Choć być może nikt nie pasuje do ciebie lepiej, niż ja.
I być może nie powinieneś krzyczeć, gdy coś ci przeszkadza,
Może wtedy bym cię lepiej posłuchał.
Być może zrozumiałbym co cię stresuje,
Być może wtedy byś nie zniknął. 

Wielkie okno, bujany fotel i on - zatopiony w swojej samotności, z wielkim kubkiem owocowej herbaty w wytatuowanej dłoni. 
Przysłuchiwał się i przyglądał spadającym z zachmurzonego nieba kroplom, które swój żywot kończyły na twardym gruncie, bądź miękkiej trawie. Powoli łączyły się w jedność, tworząc różnej wielkości kałuże. Czasami czuł się jak taka kropla wody. 
Ona została stworzona, zamieszkiwała którąś z chmur, być może było jej tam dobrze, lecz po pewnym czasie musiała zostać zrzucona. Powoli spadała w dół, by w końcu roztrzaskać się na powierzchni z jakąś inną kroplą. Możliwe, że nawet z taką, która już wcześniej zamieszkiwała razem z nią chmurkę?  Może były rodziną? 
Łączą się, a gdy w końcu przychodzi słońce, parują i znikają.
Tak, tę historię można także nam przypisać. Choć w pewnym stopniu.
Więc, kiedy ja zniknę? 
W końcu ty już to zrobiłeś, Tommy.

~

Jednak może robię sobie tylko nadzieję, 
Być może to już koniec, być może jeszcze nic straconego. 
I być może, nie wszystko jest pełne cierni, 
Choć możliwe, że wszystko zaczyna się od nowa.
I być może, będę kiedyś stary. 
I pomyślę "Idioto, pozwól mu po prostu odejść",
Może tak być, że kiedyś w końcu to zrozumiem, 
Choć być może, jest wtedy na to już za późno.



Leżał na swoim szerokim łóżku, w ciszy obserwując krople odbijające się od przeźroczystego dachu. 
Uśmiechał się w duszy wiedząc, że jego bliźniak najprawdopodobniej teraz spogląda na to samo niebo. Przecież dobrze wiedział,  jak bardzo on lubił ten widok i taką pogodę.
Westchnął, gdy zrozumiał jak bardzo chciałby być teraz obok niego, objąć go i schować swoich ciepłych ramionach. Razem patrzeć na deszcz. Nie osobno. 
 Nie potrafił wyjechać gdzieś daleko, choć bardzo tego chciał. Nie mógł odciąć się do tego stopnia, by teraz znajdować się gdzieś na drugim końcu ziemi. Nie mógł. 
Dlatego jedynie wynajął małą kawalerkę na uboczu Berlina, a nawet udało mu się znaleźć pracę, którą z łatwością mógł wykonywać w domu. Lodówkę zaś zapełniał internetowo.
Dlatego więcej nie udało mu się spotkać brata w tym mieście.
Choć minęło już tyle czasu, ja dalej to czuję.
Czuję i wiem, że nie powinienem tego robić.
Ale co ja poradzę?
Mam tylko nadzieję, że ty jeszcze tu jesteś, Billy. 

~

Być może, być może, być może - że nikt nie potrafi tak jak my,
Siebie być może, być może, być może - tak łatwo tego stracić.
I być może, być może, być może - musi to się najpierw stać,
I być może, być może, być może - będzie to wtedy do zrozumienia.



Szósta rano była od zawsze najlepszą porą na zakupy. Przynajmniej tak wydawało się blondynowi. 
Ubrany w swoje luźne ubrania, bez grama makijażu wyruszył do pobliskiego supermarketu, zakupić jakieś świeże pieczywo, by móc miło rozpocząć ten piękny, pierwszy dzień wakacji. 
Choć jego ciągnęły się już odkąd zespół został rozwiązany, przez nagłą ucieczkę gitarzysty, a zarazem drugiej, najważniejszej osoby w nim.
Wzdychając ciężko, skierował się do głównych drzwi apartamentu, choć ciche piszczenie nie pozwoliło mu wyjść samemu. Mały, angielski buldog podskakiwał wokół jego nóg, nie pozwalając zrobić chociażby kroku w przód. 

- Mam cię wziąć ze sobą, Pumba? - Uśmiechnął się blado, schylając do jego małego pupilka. Z delikatnością pogłaskał jego malutką główkę, pozwalając polizać się w dłoń. Chwycił za czarną smycz, zapinając ją przy obroży małego pieska i ubrawszy buty, wyruszył przewietrzyć się i choć na chwilę odpocząć od swoich czterech ścian. 
Berlin dopiero co budził się do życia, a pozwoliwszy sobie zignorować zakaz wprowadzania psów, zabrawszy małego buldoga na ręce, ruszył pewnym krokiem do sklepu.


~

Być może, jest właśnie gorzej tak jak jest, 
Możliwe, choć możliwe też, że nie.
Być może chciałeś czegoś lepszego niż mnie,
Choć być może jestem tym najlepszym, co mógłbyś dostać.
I być może nigdy się tego nie dowiemy,
Być może powiesz "Nie", być może masz na myśli "Tak". 
Być może pożałujesz tego za rok,
Być może mnie już wtedy nie będzie.


Przeklął pod nosem, kierując się szybkim krokiem do centrum Berlina.
Musiał załatwić jedną z ważniejszych spraw, gdy nagle internet, jak i prąd wygasł w jego całym bloku.
Śpiesząc się, unikał jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z kimkolwiek kto właśnie również szedł jego stroną. Zdarzyło się parę razy, iż przypadkowo potrącił kogoś ramieniem, choć prócz cichego "Przepraszam" nie pozwolił sobie na więcej słów i jakąkolwiek inną uwagę.
Choć nagle zatrzymał się w połowie swej drogi, rozpoznając nazwę ulicy, na której chwilowo się znajdował. Trzy lata.
Tyle czasu nie pozwolił sobie na łzy.
A teraz? Teraz stał jak dziecko, spoglądając tęsknym i smutnym wzrokiem na jednego w pierwszych apartamentowców. Na jego dom.
Bo dom jest tam, gdzie nasze serce, nieprawdaż? 
Rozbudził się ze swojego transu dopiero wtedy, gdy duże krople zapragnęły po raz kolejny w tym tygodniu znaleźć się na ziemi. Momentalnie odnalazł schronienie przed nimi, w najbliższym sklepie.
Choć ujrzawszy jego, po środku tego miejsca, z jego ukochanym psiakiem w dłoniach, wykłócającego się z ochroną sklepu, poczuł jak jego usta tworzą coś na kształt uśmiechu, a serce bije szybko i głośno, cicho szlochając.
Jego ciało przeszedł dreszcz, a on ignorując wszystko co dotąd sobie obiecał, stał i po prostu przyglądał się temu wszystkiemu, nie pozwalając sobie ruszyć choć na milimetr. 
Zmienił się, tak bardzo się zmienił. Wizualnie, bo jak mógł zauważyć, jego charakterek awanturnika pozostał taki sam. Nadal był szczupły, choć dało się zauważyć bardzo delikatne mięśnie na ramionach. Z pewnością doszło także parę nowych tatuaży, a jego twarz ozdobiło właśnie więcej kolczyków niż wcześniej. Czarne włosy poszły w zapomnienie, zamieniwszy się w jeden z odcieni jasnego blondu. 
Dalej był dla niego najpiękniejszy na świecie.
I właśnie teraz mógł zauważyć, jak para identycznych oczu spogląda prosto na niego. 
Witaj, Billy.

~

I być może, jesteśmy zbyt młodzi, 
Być może za głośny, być może za cisi.
Możliwe, że znów pokłócimy się bez powodu,
Ale być może, dzięki temu znów wszystko się ułoży.*


Mrugał kilkakrotnie, lecz obraz jego brata dalej pozostawał taki sam.
On naprawdę tutaj był. On naprawdę właśnie się uśmiechał w jego kierunku. On żyje i jest.
Więc nie myśląc więcej, pozwolił się zaprowadzić ochroniarzom do wyjścia i uśmiechnął się pod nosem ujrzawszy, jak dredowaty kieruje się właśnie w tym samym kierunku. Odwrócił się do tyłu, stojąc nie dalej, niż parę centymetrów od jego twarzy.  Niby takiej samej, lecz tak bardzo innej. Uśmiechnął się szeroko w duchu, choć ciałem właśnie został ludzkim posągiem. Wdychał jego zapach, zatracając się także w jego cieple. I pozwoliwszy swojemu pupilkowi wylądować na ziemi, po raz kolejny wbił swój wzrok w identyczne tęczówki brata. Usłyszawszy szum deszczu, wziął głęboki wdech.

- Masz może parasol? - Zapytał cicho, choć mógł przysięgnąć, że jego głos zadrżał, tak samo jak bliźniak, stojący z chwili na chwilę bliżej jego osoby. 
- Nie - i kolejne drżenie ciała, choć tym razem jego samego. Opuścił głowę, spoglądając na chwilę na swojego pieska. Choć dwa długie i szczupłe palce, które wsunęły się pod  jego podbródek, unosząc jego głowę do góry, skutecznie mu to utrudniły. - Może.. mógłbym na chwilę się u ciebie schronić? - Zapytał niepewnie, a blondyn mimowolnie uśmiechnął się blado, wpatrując w malinowe wargi, ozdobione w jednym z kącików srebrnym kolczykiem. 
- Mógłbyś - Szepnął, zbliżając się niepewnie do mężczyzny, przez co ich wargi minimalnie ocierały się o siebie. - Nawet na dłużej, niż chwilę - dodał, łącząc je ze sobą.
Moje marzenie się spełniło, Tommy.
Ty jesteś moim marzeniem, Billy.

Najpiękniejszą z miłości, jest ta prawdziwa.
Ona zapomina o wszystkim, tylko nie o sobie.
~

Tekst z piosenki "Cro - Vielleicht".
Tłumaczenie: Własne, zmienione z liczby żeńskiej, na męską. 

2 komentarze:

  1. To było dobre. Zabrakło mi jakiegoś wyjaśnia ucieczki Toma, ale może w tym był urok? Fajnie, że skończyłaś w takim momencie pozostawiając na pole dla wyobraźni. ^^

    Buziaki,
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że owszem, właśnie w tym tkwi urok tego opowiadania. Starałam się, by w większości tutaj czytelnik musiał sam się zastanowić co i jak.
      Pozdrawiam. :33

      Usuń